Pomimo naszego przystąpienia do Unii Europejskiej i zdecydowanie większych możliwości wyjazdów do najrozmaitszych krajów, największą popularnością – obok Wielkiej Brytanii i Irlandii – nadal cieszą się wśród Polaków wyjazdy do Niemiec. Tak było, jest i wszystko na to wskazuje, że jeszcze długo będzie. Choć Niemcy zabezpieczyli się przed nami i innymi pracownikami z nowo przyjętych krajów członkowskich co najmniej dwuletnim okresem przejściowym (w najgorszym przypadku będzie to siedem lat), jesteśmy nieustraszeni.
Jeździmy do Niemiec, bo po pierwsze mamy blisko, po drugie mniej więcej wiemy, czego się po Niemcach spodziewać (odpada więc szok kulturowy), po trzecie zaś zarobki tuż za naszą zachodnią granicą są na tyle wysokie, że… po prostu się opłaca. Sami Niemcy – choć delikatnie mówiąc nie do końca pałający do Polaków miłością – doceniają nasz wysiłek i gotowość do ciężkiej pracy fizycznej. Do tego nawet stopnia, że -jak w czerwcu 2004 r. doniosła „Trybuna” – mają za złe własnemu rządowi, iż wywalczył tak długi okres przejściowy.
Szczególnie pracodawcy z landów wschodnich cenią sobie polskich pracowników, zaś ci z Zachodu potrzebują nas, ponieważ wielu Polaków gotowych jest podjąć się tych zajęć, których nie tknie się żaden Niemiec. Prawda ta jest nieco smutna, jednak czy ma jakieś znaczenie, jeśli niemiecki pracodawca chce nas zatrudnić i do tego całkiem nieźle płaci?
Okres przejściowy to jednak nie koniec. Niemcy wprowadzili bardzo surowe prawo, które pozwala na tropienie i dotkliwe karanie osób pracujących, ale też zatrudniających nielegalnie. Kontrolerów do spraw legalności zatrudnienia jest w Niemczech kilka tysięcy. Delikwent przyłapany na zatrudnianiu pracowników na czarno może spędzić w więzieniu nawet pięć lat i zapłacić aż do pół miliona euro grzywny. Nielegalnemu pracownikowi grozić zaś będzie do 5 tys. euro kary oraz natychmiastowe wydalenie z Niemiec. Pod lupą znajdzie się w szczególności budownictwo – sektor, w którym zatrudnionych jest najwięcej nielegalnych robotników, odbierających pracę miejscowym.
Kto ma szansę na pracę w Niemczech?
Na razie, ze względu na zaostrzone kontrole, na stałą i legalną pracę w Niemczech mają szansę tylko nieliczni. Niemcy, podobnie jak zdecydowana większość krajów członkowskich, wymagają od swoich obywateli, by – zanim zatrudnią zagranicznych pracowników – udowodnili, iż w żaden sposób nie uda im się w rozsądnym czasie znaleźć na proponowane stanowisko Niemca z krwi i kości. Co najgorsze, poszukiwania te mogą trwać w praktyce nawet do sześciu miesięcy!
Jakie czynniki mogą spowodować, że nasze szansę wzrosną? W uprzywilejowanej sytuacji zdają się być wysoko wykwalifikowani specjaliści – fachowcy w swoich dziedzinach. Dla przykładu, w okresie od 1 sierpnia 2000 do 31 grudnia 2004 roku Niemcy mają zatrudnić łącznie 20 tys. specjalistów z zakresu informatyki i telekomunikacji.
Warunkiem podstawowym stawianym kandydatom jest w tym przypadku ukończenie studiów wyższych lub wyższej uczelni zawodowej. Kontrakty podpisywane są na pięć lat z możliwością przedłużenia. Mało rygorystycznie niemiecki rząd podchodzi do pracowników służby zdrowia – głównie dlatego, że lekarzy i pielęgniarek (jak w niemal całej Unii Europejskiej) najzwyczajniej brakuje. Nasi niemieccy sąsiedzi poszukują ponadto menedżerów i inżynierów, ale zajęcia szukać mogą również kucharze, piekarze, ogrodnicy, kierowcy czy budowlańcy. Ręce do pracy potrzebne są szczególnie na terenach przygranicznych. Dla wielu Polaków stanowi to o tyle niepowtarzalną szansę, iż może się okazać, że wcale nie będą musieli pakować walizek i wyjeżdżać za zarobkiem na drugi koniec Europy.
12 Responses to “Praca w Niemczech”
Leave a Reply